taka refleksja mnie dziś dopadła, może mało odkrywcza: życie to gra. codzienna, świetna gra, przede wszystkim aktorska. od dziecka byłam uczona, że z momentem wejścia na scenę z twarzy ma nie schodzić uśmiech. wtedy nie ważne co się dzieje na scenie, widz w jakimś stopniu jest usatysfakcjonowany jeśli widzi uśmiech na twarzy. wczoraj przypomniała mi o tym babcia, bo mówiła, że widziała mnie i że cały czas się uśmiechałam, ja na to "babciu, choćby się waliło, paliło, nie chciało za nic w świecie uśmiechać, wchodząc na scenę, musisz". może nie zawsze to się sprawdza, bo zależy od tego co robimy na tej scenie. w przypadku występów z tańca towarzyskiego było to konieczne i wtedy dawno temu się tego nauczyłam. grając w orkiestrze ciężko się uśmiechać, bo albo patrzę w nuty albo się uśmiecham, ale przynajmniej na wejściu i wyjściu trzeba, tak samo w kapeli, ale kapela to coś innego niż orkiestra, można bardziej obserwować otaczający świat więc i częściej się uśmiechać. tak jak pisałam, czasem nie ma się na to najmniejszej ochoty, ale trzeba zagrać swoją rolę. w życiu jest tak samo. czasem nie mamy na coś ochoty, nie mamy ochoty się uśmiechać, nie mamy pozytywnej energii, ale wiemy, że ten uśmiech może komuś przynieść radość, ta energia może komuś pomóc, wtedy trzeba zagrać swoją rolę mimo wszystko. i choć czasem może to wyglądać jak oszustwo, bo skoro nam się nie chce to czemu mamy się uśmiechać na siłę? to oszustwem to nie jest, raczej działaniem w dobrej wierze, chęcią poprawienia świata, a i nam czasem lepiej się zrobi gdy zamiast rozpamiętywać czemu się nie uśmiechamy, uśmiechniemy się mimo wszystko.
druga rzecz o której chciałam już od jakiegoś czasu napisać. coś co jest równie ważne w życiu. samodoskonalenie. każdego dnia. wiem, że to trudne i mi samej nie wychodzi i jest ciężkie, ale warto próbować. ktoś ważny mi to uświadomił i zachęcał do tego. jeśli logicznie pomyśleć to jest to coś najlepszego co możemy zrobić dla nas samych. nikt nie jest doskonały, trzeba pracować nad samym sobą, aby do czegoś dojść. a żeby było to najbardziej owocne taka praca, takie samodoskonalenie powinno być codzienne, powinno być naszą rutyną, wtedy jest zdecydowanie prostsze.
teraz wypadałoby jakoś ładnie podsumować dzisiejszy wpis, ale nie mam pomysłu, po prostu potrzebowałam napisać takie moje luźne refleksje, przemyślenia, które nie są żadną nowością i które już ktoś na pewno wiele razy przedstawiał na różne sposoby. jednak u mnie ich nie było, od dziś są.
powietrze pachnie inaczej, czyżby zbliżającą się jesienią? a może to tylko rok szkolny tak pachnie? na szczęście czy też nieszczęście dla mnie, cały wrzesień będzie jeszcze wolny. może to dobry czas aby zacząć stosować się do tego co pisałam? samodoskonalenie? zobaczymy czy mam dość samozaparcia aby sobie poradzić z tym wyzwaniem, póki co pozdrawiam wszystkich serdecznie, a tym co jutro kończą wakacje, życzę wytrwałości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
zapraszam do dyskusji i pozostawienia swojej opinii o moim pisaniu ;)