dziś będzie masa zdjęć, zresztą takie posty zdarzają mi się ostatnio częściej. no, ale może wam się spodoba dzisiejszy. a co na zdjęciach? pierniki. pierniki robione na złoty jubileusz zespołu regionalnego do którego należę. na zdjęciach zobaczycie małe pierniczki, jako upominki dla gości obecnych na uroczystym świętowaniu, jak również duże pierniki, których było zdecydowanie mniej, a które spełniały funkcję podziękowania osobom szczególnie ważnym w działalności zespołu.
wszyscy pytają ile czasu zajęło mi zrobienie tych pierników. nie potrafię odpowiedzieć, robiłam niecały tydzień (tak naprawdę to od piątku wieczorem do czwartku wieczór), ale w międzyczasie robiłam też dużo innych rzeczy, więc ten czas nie jest wymierny.
prace należało zacząć od pieczenia. pieczenia, pieczenia, pieczenia podczas, którego cały dom pachniał piernikami. a więc macie na początek zdjęcia takich gołych pierników, wprost z piekarnika
kolejnym etapem było zrobienie obwódek na około pierników, które potem zatrzymują płynny lukier na środku ciastka. u mnie obwódki były tym razem białe ponieważ wypełnienie miało być niebieskie, w nawiązaniu do koloru zespołowych spódnic.
w tym momencie małe pierniki czekały jedynie na wypełnienie środka, zaś na dużych musiała powstać jakaś dekoracja, koronka, którą strasznie lubię. miałam trochę dylemat, czy robić powtarzalne wzory czy każdy inny. udało się zrobić każdy inny i muszę wam powiedzieć, że z osiemnastu wzorów tylko dwa mi się nie podobają, a z tych dwóch to i tak mogłabym wybrać jeszcze jeden, z którego byłabym zadowolona więc tak naprawdę tylko jeden piernik mi się nie podoba. mam również swoich faworytów, ale to powiem potem.
po każdym zrobionym ciastku robiłam zdjęcie, stąd też różnica w oświetleniu, bo jak się domyślacie proces ten nie jest szybki i zajął mi cały dzień.
ozdoba na pierniku powyżej to fawory mojej mamy, też go strasznie lubię
czasem czas strasznie się dłużył, a w głowie brakowało pomysłów, a tu tyle roboty jeszcze
ale nie poddajemy się i wymyślamy dalej
a siostra bawiła się w osobistego fotoreportera i zamiast uwieczniać postępy prac to uwieczniała jak ta praca powstaje
a tu efekt pracy
wzór na pierniku powyżej to mój najulubieńszy, kiedyś na pewno go jeszcze powtórzę
a ja pracuję dalej i nie wiem już skąd brać pomysły, ale czasem jedno słowo czy spojrzenie na jakiś przedmiot dawało inspirację do nowych wzorów
no i to powyżej, ostatnie, więc już całkowity brak weny i zarazem piernik, który jako jedyny mi się nie podoba naprawdę.
a tutaj wszystkie z gotowymi koronkami
teraz mogłam się zabrać do kolejnego etapu, mianowicie przygotowania niebieskiego lukru, którym miałam wypełniać pierniczki
a więc pracujemy, wypełniamy
a tutaj znów, każdy duży, osobno, ale już z wypełnieniem
no i małe, również z wypełnieniem. ich ilość porażała
kolejnym etapem jak się pewnie domyślacie było robienie napisów. tutaj na kolejnym zdjęciu możecie zobaczyć jak fajnie niebieski lukier błyszczał się w świetle lampki
no i podpisane pierniki
ostatni etap, który jak się zaczął to cieszył bardzo, pakowanie. tutaj nieoceniona okazała się mama, która wiązała wstążki, ale również kuzynka, która również kilkadziesiąt wstążek zawiązała
małe pierniczki trafiły do torebek więc nie były jakoś specjalnie eksponowane, zaś duże ułożyłyśmy z mamą w koszyku żeby się ładnie prezentowały. musiałam sobie z nimi zrobić zdjęcie :)
dobrego tygodnia życzę wszystkim i na chwilę zapominam o pierniczeniu. pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
zapraszam do dyskusji i pozostawienia swojej opinii o moim pisaniu ;)