zabierałam się do tego postu już kilka razy, ale zawsze jakoś tak mi zeszło, a potem nie było już światła do zdjęcia... wiem, głupie wymówki. ale jest. dziś. trochę już po urodzinach, ale to nic.
dla innych robię torty i wychodzą w miarę znośne, raz jestem bardziej zadowolona, raz mniej ale jestem. dla siebie stwierdziłam, że nie będę się bawić lukrem plastycznym, bo po pierwsze nie miałam pomysłu, a po drugie, przecież sama siebie nie dam rady zaskoczyć więc po co się męczyć :) powstał więc taki dekorowany śmietaną z mascarpone, czyli tym czym był nadziany (a oprócz tego miał jeszcze borówki i czekoladę w środku... pycha). może wszystko byłoby dobrze z dekoracją, bo w sumie tylko to nieszczęsne "22" nie wyszło, ale wtedy był taki straszny upał, masa się kończyła, a i ja z tego upału już się kończyłam, więc stwierdziłam, że nic zmieniać i poprawiać nie będę i został taki jak wam zaraz na zdjęciu pokażę.
no jak widzicie, gdyby nie to 22 to byłoby całkiem przyzwoicie, ale humor poprawiła mi cytryna, o dziwo.
oto ona, okazała mi serce więc nie mogłam przejść obojętnie obok niej
tu jeszcze widok z góry, mogłam na tych cyferkach poukładać borówki, ale wpadłam na to później i już mi się nie chciało :)
siostra śmiała się ze mnie, że mój ulubiony kolor na torcie sobie zrobiłam, czyli różowy, no cóż, czerwony barwnik był pod ręką i tak wyszło, ale w sumie na ciastkach i tortach różowy może być.
a co jest fajnego w urodzinach? prezenty! chociaż za bardzo nie lubię życzeń i prezentów dostawać, bo potem mam problem co komuś dać, bo nigdy nie mam pomysłu, to jednak trochę to jest fajne, szczególnie takie słodkie prezenty.
i takie, które były ukryte w słodkim wnętrzu jajka niespodzianki
no to się wszystkim pochwaliłam, co i jak. obiecuję coś częściej pisać, ale jakoś tematów brakuje... buziaki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
zapraszam do dyskusji i pozostawienia swojej opinii o moim pisaniu ;)