wtorek, 8 listopada 2016

208 - tort i pierniki weselne

dziś pokażę wam wyjątkowe rzeczy, bo robione dla wyjątkowych ludzi, na wyjątkową okazję. pierniczki i tort na wesele mojej kuzynki. i o ile pierniczki na wesele już robiłam, to taki tort był moim debiutem, a dodatkowo musiał pokonać trasę do lublina w nienaruszonym stanie, co było dodatkowym stresem. zapraszam do czytania i oglądania.


zanim zacznę to muszę jeszcze wytłumaczyć czemu na ciastkach będą trzy imiona, ano dlatego, że równocześnie ze ślubem odbywał się chrzest święty córeczki państwa młodych, dlatego i na ciastkach jak i na torcie (zobaczycie potem) jest ona zaznaczona. 

zaczniemy od pierniczków w formie podziękowań dla gości. pytałam asię co by chciała, albo chociaż jakiś motyw przewodni, ale ona zdała się całkowicie na mnie. a mi zamarzyły się i ciastka i tort białe z różowymi dodatkami. tak też zrobiłam. po raz pierwszy robiłam małe różyczki na pierniczkach, a kolor wstążki na kokardki po prostu skradł moje serce. 











kolejne będą znów pierniki, jednak te są większe i były moim prezentem na te specjalne okazje. łucja dostała taki w różowych kolorach, ale dla młodych zrobiłam ze złotymi zdobieniami, żeby było bardziej uroczyście.








teraz przechodzimy do tego, co we mnie trochę obaw budził, a mianowicie do tortu. chciałam żeby był piętrowy i był. w pierwszej wersji miał być kwadratowy, ale stanęło na okrągłym. wymyśliłam sobie że będzie miał na bokach koronki. (nigdy takich nie robiłam!) kupiłam matę i zaczęłam robić próby, okazało się  - o dziwo! - że koronki wyszły (po kilku próbach) i na torcie znajdą swoje miejsce. wymyśliłam sobie również róże, ale róże już kilka razy robiłam więc wystarczyło je dopracować, dobrać kolory i można było działać. niby można było, ale z tyłu głowy cały czas miałam myśl, że on przecież do lublina nie dojedzie. a jednak dojechał i to w nienaruszonym stanie. wiadomo było, że nie będę go wiozła złożonego, trzypiętrowego, tyle kilometrów, składałam go i kończyłam dekorować na miejscu, ale jestem zadowolona z efektu i z tego, że dotarł bez problemów. 
na początek pokażę wam zdjęcia jeszcze z domu, poszczególnych pięter.

największe na dole, oprócz koronki dookoła, nie miało innych zdobień


kolejne miało inną koronkę jak również napisy, po dwóch przeciwnych stronach, żeby robiąc zdjęcia można było widzieć z jednej strony jeden powód do świętowania z drugiej drugi.




tutaj w trakcie wałkowania lukru, nieczęsto się zdarza, żebym miała pomalowane paznokcie w ogóle, a już przy robieniu tortów, staram się mieć niemalowane, jednak na taką okazję pojawiły się hybrydy więc nie miałam powodów bać się, że lakier znajdzie się w lukrze :)


i ostatnie piętro tortu, z kompozycją z róży (było ich ponad siedemdziesiąt i wszystkie zostały wykorzystane). wydawało mi się, że wyliczyłam dokładnie ile koronki potrzebuję żeby starczyło, okazało się, że różowej niestety zabrakło, (kilka centymetrów, ale jednak) i musiałam wykorzystać inną, jaśniejszą i zmienić trochę koncepcję. chyba wyszło dość znośnie? 





a teraz zdjęcia gotowego tortu, już w lokalu. nie do końca jestem z nich zadowolona, bo światło trochę nie chciało ze mną współpracować, ale widać tort w całości i to się liczy













na koniec zdjęcie państwa młodych krojących tort. powiem wam, że pan młody zrobił niezłe show krojąc tort. gdy tort wjechał została puszczona muzyka z mission impossible, a młody wczuł się w rolę i zagrał po mistrzowsku, największe wrażenie chyba zrobił jak zanurzył nóż w gorącej wodzie, powoli go wyciągnął, a z noża unosiła się para. potem był chwilowy problem z przecięciem róż, ale i z tym się uporali. jednym słowem niezłe przedstawienie z tego wyszło, choć nieplanowane. 


no i tort już rozkrojony, ale nadal pięknie trzymający fason



jak wam się podobało?

pozdrawiam 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

zapraszam do dyskusji i pozostawienia swojej opinii o moim pisaniu ;)