poniedziałek, 24 marca 2014

100 - setny wpis i pewne urodziny

obiecałam, że ten post będzie na wypasie. chciałam żeby taki był, ale czy do końca mi się to uda to nie wiem.
jestem zadowolona, że powstało już tyle wpisów, nie zawsze każdy był taki jak być powinien, niektóre pewnie za bardzo osobiste, ale większość chyba mogła być?

trzeci raz podchodzę do pisania. jest 00:42 a wena nadal się nie odnalazła, wena czy to coś co pomaga mi czasem pisać. nic to. miało być po weekendzie i miało być na wypasie. już jest w sumie po weekendzie więc zaczynamy. 

jakiś czas temu kuzynka spytała czy bym nie zrobiła tortu na roczek dla jej córeczki. wtedy bez zastanowienia (chyba?) odpowiedziałam, że zrobię. teraz musiałabym się dłużej zastanowić, albo będę tylko na "roczek" robić? wtedy na pewno dużo potencjalnych klientów by odpadło. a więc zrobiłam. kompletnie nie miałam pomysłu co i jak. padł pomysł ze strony kuzynki: "myszka miki", ale tego to nawet sobie nie wyobraziłam. znalazłam fajną (ogromną) foremkę kwiatka i postanowiłam że będzie to tort z kwiatkiem na górze. tyle mojego pomysłu, reszta wyszła przy pracy, jako łatanie dziur, albo zakrywanie mankamentów. 


 tym co najbardziej przeszkodziło mi w pracy był lukier plastyczny, jak na ironię, tydzień temu wyszedł a teraz jak trzeba było żeby był idealny to on był taki sobie. stąd też pęknięcia widoczne na zdjęciach. ale to dowodzi tylko tego, że ćwiczenie czyni mistrza i jeszcze kilka lukrów zrobię zanim wyjdzie ten idealny. niemniej pokażę tego delikwenta, bo na zdjęciu ładnie wyszedł ;)


cóż więcej mogę o torcie pisać. napis też jest z lukru plastycznego, choć może dla niektórych wyglądać jak filc. wszystko jest w pełni jadalne. a barwniki? no cóż, tort dla dziecka a co kolorowe to wiadomo, że fajniejsze. raz do roku można. a więc pokażę więcej zdjęć (robionych od dobrej strony, bo nie widać krzywizny)
wersja chłodniczo-lodówkowa:


wersja gotowa do transportu. wielką zaletą takiego lukru plastycznego na torcie jest to, że można taki tort przekładać po kilka razy, a on w miarę trzyma fason.


tutaj już "w gościach" z przeuroczą świeczką


i zachwycona solenizantka, choć ciekawsza chyba była płonąca świeczka... nie wnikam :)


fajnie się złożyło, że na równiutką liczbę postów, mam taki tort do zaoferowania, chociaż... już go pewnie nie ma. torty fajna sprawa ale wymagają dużo umiejętności i cierpliwości. (jednego i drugiego trochę mi brak). jednak chyba jestem zadowolona z efektu. no i dziękuję wszystkim za wsparcie duchowe i to przy robieniu masy. 

i znów potwierdza się to, że lepiej pracuje mi się w nocy. już rano miałam pisać: "bo słońce świeci i mam fajną energię" ale tak zeszło do wieczora, a wtedy brakło weny i słońca (już koło południa). i tym sposobem będę jutro usypiać na wykładzie. 

miałam o czymś jeszcze pisać, ale jak zwykle zapomniałam, będzie w kolejnym poście. 

a na koniec jeszcze link do filmu, który kiedyś może się przydać. oby nie musiał, ale warto mieć świadomość: ten oto link

wszystkiego dobrego moi mili na kolejny tydzień :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

zapraszam do dyskusji i pozostawienia swojej opinii o moim pisaniu ;)