środa, 15 kwietnia 2015

159 - czy warto inwestować w pasje?

temat na dłuższą dyskusję. cały dzień w głowie układam wszystkie za i przeciw. chociaż tych przeciw chyba nie było, albo bardzo mało. 
do refleksji skłonił mnie pewien ktoś, dla kogo również ważne jest inwestowanie w to co lubi i sprawianie tym radości innym. 
no i jak to z tym jest? warto inwestować, czy nie?
moje zdanie jest jednoznaczne. warto. 
niezależnie jakiej dziedziny dotyczy pasja, zainteresowanie, zawsze warto.
idealnym przykładem może być to, że właśnie przed chwilą, znów zrobiłam zamówienie w sklepie z rzeczami do dekorowania ciastek i tortów. 
nie wiem od czego zacząć, bo ten post może połączyć (chyba po raz pierwszy) wszystko, czego dotyczy blog, w jednym wpisie. 

kiedyś gdzieś tam dawno temu był mój początek w dekorowaniu ciastek czy robieniu tortów. owszem ciastka były, jakoś wyglądały, torty stały i też jakoś wyglądały. ale ile się nadenerwowałam, jak zwykły woreczek foliowy pękł od za gęstego lukru, czy koloru nie mogłam uzyskać (bo z buraka niedobre), czy te krzywe torty, pokryte pękającym lukrem. wiadomo, doświadczenie daje dużo, ale połowę roboty odgrywają dobre sprzęty. najzwyklejsze nawet końcówki czy worki dekoratorskie, znacznie ułatwiają pracę, zwykła paca (jaką mają murarze, tylko do kontaktu z żywnością) podnosi walory estetyczne tortów. mogłabym tak wymieniać jeszcze długo, ale napiszę do czego zmierzam. można robić coś w sumie bez żadnych środków, ale efekt nie zawsze jest zadowalający. a przecież nie chcemy, żeby to co robimy, było byle jakie i takie sobie. jeśli coś się robi to dąży się do tego, aby osiągnąć jakiś poziom, nie mówię o perfekcji, bo nikt nie jest perfekcyjny, ale o tym żeby nie wstydzić się tego co pokazujemy. jest gro ludzi, dla których liczy się tylko to, aby mieć jak najwięcej, jak najmniejszym kosztem. w porządku, mogą sobie oni robić to tak jak chcą, chałturzyć, ale jeśli ludzie zobaczą coś takiego, zrobionego tylko po to aby było, to następnym razem nie będą chcieli tego oglądać. dlatego warto inwestować. mi już powoli zaczyna brakować miejsca na moje różne kuchenne gadżety, ale żadnego bym nie oddała i nawet taki, który wydaje się nieprzydatny teraz, za pół roku może okazać się niezbędny. nie żałuję zakupu tych rzeczy, bo to by było głupie, oznaczałoby tylko tyle, że jestem rozchwiana i nie umiem dokonywać wyborów. śmiali się ze mnie kiedyś znajomi jak powiedziałam, że najpierw trzeba włożyć dość dużo, żeby wyciągnąć jeszcze więcej. może nie od razu, ale kiedyś to może zacząć procentować. wyobraźmy sobie całkowicie hipotetycznie, że gdzieś tam, ktoś zatrudnia, na przykład cukiernika, dekoratora. wiadomo, że lepiej poradzi sobie taki co ma obycie ze sprzętami różnego rodzaju, niż taki co udawał, że coś robi i na oczy nie widział niektórych rzeczy. może trochę się zagalopowałam, absolutnie proszę nie myślcie, że wychwalam tu swoją osobę, bo tak naprawdę dopiero raczkuję jeśli chodzi o słodkie rzeczy, ale chyba rozumiecie o co mi chodzi?
kolejną sprawą mogą być książki. nie wiem czy czytanie można nazwać pasją, poniekąd tak. tutaj pewnie część osób będzie się spierać, że nie warto kupować książek, bo są biblioteki skąd można wypożyczyć za darmo, przeczytać i oddać. niby można, ale ja jakoś wolę mieć swoje własne, wypełniające półki, papierowe książki. hmmm, no i pojawił się temat sporny, jak na razie tylko w mojej głowie sporny, ale na pewno znalazłabym kogoś kto podzielałby zdanie drugiej części mojego rozumu. bo niby jakie korzyści daje nam zakup książek, inwestowanie w kolejne tomy papieru? może korzyści znacznych nie daje, ale wyobraźmy sobie, że zabrakło prądu, co za tym idzie - internetu. ja teraz większość rzeczy mam wirtualnie, przepisy, nuty, linki do mnóstwa przydatnych stron. braknie prądu, zostaję z niczym. nawet zwykły przepis staje się nieosiągalny, a mając książkę, w tym przypadku kucharską, taki problem nie istnieje, bo przy świeczkach, ale mogę sobie przeczytać. kto teraz używa encyklopedii czy słowników papierowych, ja jednak lubię czasem powertować strony, trafić na jakieś przypadkowe, dziwne słówka. reasumując, nie ma wielkich profitów, ale posiadanie książek, przynajmniej w moim przypadku, powoduje uczucie, przytulności, bezpieczeństwa, a choćby dlatego warto je kupować. 
następne o czym szerzej napiszę jest muzyka. to jest coś pięknego i tak jak w przypadku robienia tortów, chałtura nie jest wskazana. tutaj inwestycje są już znacznie kosztowniejsze niż w innych przypadkach. pewnie, można mieć skrzypce za dwieście złotych i grać i udawać, że jest fajnie, ale można mieć i takie za kilka tysięcy. i nie jest absolutnie tak, że te droższe same grają i pięknie brzmią. owszem, pięknie brzmią, ale to od muzyka zależy co z nich wydobędzie. na zwykłych, chińskich zagra i będzie to dobre, ale jeśli chce stworzyć coś naprawdę godnego uwagi to dobry sprzęt to połowa sukcesu. kuzyn ma trzy albo więcej gitar, nie dlatego żeby pokazać, że go stać, bo też musiał na nie zbierać i nie miał ich ot tak, tylko dlatego, że każda znaczy dla niego coś innego. na każdej może zagrać w inny sposób. to jest właśnie pasja, inwestowanie w nią. jeśli teraz jako młody chłopak nauczy się grać na różnych typach gitar, to kiedyś będzie mu łatwiej w życiu. pewnie, że mógłby siedzieć i grać na klasycznej i tak do końca życia, ale to jest właśnie piękne w rozwijaniu pasji i zainteresowań, że się ROZWIJAMY, a co za tym niestety idzie, musimy inwestować. dla jednych ważny jest nowy samochód czy najlepsza sukienka a dla innych nowy instrument, albo sprzęty, które pomogą tworzyć coś dobrego. jak zbierałam na mandolinę to wszystko inne było nieważne, tylko żeby ją kupić. teraz może nie gram na niej za dużo, ale jeśli tylko chcę to mogę to zrobić, nie muszę nikogo prosić, pożyczać. a na przykład zwykła kalafonia, miałam jedną, nawet dobrą, jednak chęć polepszenia popchnęła do zakupu kolejnej, lepszej. bo tu zgrzyt, tam coś nie tak, a takiego grania nie lubię więc trzeba było to naprawić.
nie ma w życiu nic za darmo. wiadomo, nie zawsze jest tak, że dostaniemy tyle ile daliśmy, czasem coś jest jak studnia bez dna, można inwestować, inwestować i są to pieniądze wyrzucone w błoto. na przykład jak rodzice spełniają swoje chore ambicje na dzieciach wmawiając im, że przykładowo balet to ich pasja. czasem mogą się mylić, ale kupią piękne buty, sukienki, a potem narzekają. wiadomo, dzieci nie mają skąd brać pieniędzy na inwestowanie w siebie, jednak aby taka inwestycja miała sens musi choć trochę wymagać poświęceń, wyrzeczeń i musi być robiona z sercem. nic na siłę. nikogo nie da się zmusić żeby coś lubił, żeby coś chciał robić, bo zmuszając można go tylko zniechęcić. ale jeśli już ktoś w czymś się odnajdzie to sam będzie chciał coś polepszać. przykładowo biegacz, może biegać w zwykłych tenisówkach, jednak jak spróbuje raz przebiec się w lepszych butach, przystosowanych to tego, to z chęcią kupi następne i kolejne, bo wie, że daje mu to korzyści, polepsza czas, zmniejsza ryzyko kontuzji. 
przykładów można by mnożyć całe mnóstwo, ale dam już sobie spokój bo i tak rozpisałam się strasznie. 
i jeszcze tak całkiem na koniec, wiem, że nie każdy może sobie pozwolić na wszystko, ale jeśli już coś robimy to róbmy to na sto procent, nie bójmy się, nie oszczędzajmy niepotrzebnie, zaoszczędźmy na czymś innym, a to co sprawia nam radość niech będzie dopieszczone i na najwyższym poziomie. bo przecież to inwestycja nie na chwilę, ale na całe życie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

zapraszam do dyskusji i pozostawienia swojej opinii o moim pisaniu ;)