kolejny fajny dzień. tak ostatnio zaczęłam się zastanawiać i doszłam do wniosku, że odkąd poszłam na studia więcej dni maluje się w jasnych barwach. zaczęłam robić inne rzeczy niż dotychczas, pojawili się inni nowi ludzie i poczułam, że dobrze jest.
dziś też było przyjemnie i impreza o której wspominałam wcześniej się odbyła. piekłam różne rzeczy: rurki z kremem, ciemne ciastka z dziewiątego posta, bezy, mini tartaletki z nadzieniem kajmakowym. zdjęcie mam tylko rurek i to zapakowanych, a przepisu nie podaję dzisiaj. przepis na ciasto jest z zeszytu mojej mamy a masa to jej specjalność, jednak to ja piekłam rurki i nadziewałam kremem, więc praktycznie mogę powiedzieć, że to moje dzieło.
niedziela, 26 maja 2013
sobota, 25 maja 2013
14 - recenzja "nowe oblicze greya"
no i stało się, przeczytałam, a teraz będę tęsknić za tymi bohaterami. wiem, że na początku narzekałam na tą książkę i nadal nie mam ochoty chwalić się, że ją przeczytałam, ale jednak coś mnie w niej poruszyło...
autor: e. l. james
tytuł: "nowe oblicze greya"
skala 1-10: 9
czytałam w formie e-booka
zdecydowanie trzecia część jest najlepsza, ale bez dwóch pierwszych by nie istniała. jeśli chodzi o to, co w tej książce było najbardziej uwidocznione: erotyczność, jest i w tej części, ale w znacznie mniejszym stopniu. myślę jednak, że bez tych fragmentów, opisujących życie erotyczne bohaterów treść zmieściła by się w jednej krótkiej części, a sam problem przedstawiony w książce nie byłby tak wyartykułowany i ciekawy. być może utożsamiam się z aną z początku jej historii i to sprawia, że jeszcze bardziej przeżywałam co się z nią działo.
autor: e. l. james
tytuł: "nowe oblicze greya"
skala 1-10: 9
czytałam w formie e-booka
zdecydowanie trzecia część jest najlepsza, ale bez dwóch pierwszych by nie istniała. jeśli chodzi o to, co w tej książce było najbardziej uwidocznione: erotyczność, jest i w tej części, ale w znacznie mniejszym stopniu. myślę jednak, że bez tych fragmentów, opisujących życie erotyczne bohaterów treść zmieściła by się w jednej krótkiej części, a sam problem przedstawiony w książce nie byłby tak wyartykułowany i ciekawy. być może utożsamiam się z aną z początku jej historii i to sprawia, że jeszcze bardziej przeżywałam co się z nią działo.
czwartek, 23 maja 2013
13 - recenzja "ciemniejsza strona greya"
łohohohohoho, takie jest moje stwierdzenie po przeczytaniu ostatnich stron książki
autor: e. l. james
tytuł: "ciemniejsza strona greya"
skala 1-10: 7
czytałam w formie e-booka
no i stało się. przeczytałam kolejną część i to szybciej niż się spodziewałam. jest dokładnie tak samo jak przy czytaniu "zmierzchu" choć już więcej nie chcę porównywać tych książek, ale teraz moje ostatnie spostrzeżenia na ten temat. czytają sagę o wampirach poświęciłam tydzień (może nawet szybciej) i przeczytałam trzy grubaśne książki, nie mogłam się oderwać od nich, czytałam cały czas. dokładnie jak w przypadku greya. każde miejsce, każdy czas jest dobry. nie wiem co w tych książkach jest, że tak człowieka potrafią ogłupić i omamić. może to że nie są one zbyt skomplikowane, proste i przeznaczone dla szerokiego grona czytelników. bo jednak nad książkami mniej promowanymi nie zawsze udaje się, aż tak zatopić w lekturze. to jedno porównanie do tamtej sagi. kolejne ale na pewno nie ostatnie to to, że są trzy części i chodzi w nich o dziwne relacje między dwojgiem ludzi. więcej nie będę porównywać choć podobieństwa są bardzo widoczne.
autor: e. l. james
tytuł: "ciemniejsza strona greya"
skala 1-10: 7
czytałam w formie e-booka
no i stało się. przeczytałam kolejną część i to szybciej niż się spodziewałam. jest dokładnie tak samo jak przy czytaniu "zmierzchu" choć już więcej nie chcę porównywać tych książek, ale teraz moje ostatnie spostrzeżenia na ten temat. czytają sagę o wampirach poświęciłam tydzień (może nawet szybciej) i przeczytałam trzy grubaśne książki, nie mogłam się oderwać od nich, czytałam cały czas. dokładnie jak w przypadku greya. każde miejsce, każdy czas jest dobry. nie wiem co w tych książkach jest, że tak człowieka potrafią ogłupić i omamić. może to że nie są one zbyt skomplikowane, proste i przeznaczone dla szerokiego grona czytelników. bo jednak nad książkami mniej promowanymi nie zawsze udaje się, aż tak zatopić w lekturze. to jedno porównanie do tamtej sagi. kolejne ale na pewno nie ostatnie to to, że są trzy części i chodzi w nich o dziwne relacje między dwojgiem ludzi. więcej nie będę porównywać choć podobieństwa są bardzo widoczne.
wtorek, 21 maja 2013
12 - recenzja "pięćdziesiąt twarzy greya"
wszyscy naokoło czytają tylko to. wszędzie o tym głośno. ludzie się zachwycają. gdzie nie spojrzę to ten tytuł. nawet podczas ostatniej rozmowy z dawno niewidzianą koleżanką na stwierdzenie że czytałam książkę ona się pyta o ten tytuł. szaleństwo. już od jakiegoś czasu miałam to na czytniku, ale odsuwałam czytanie na później i na później....
autor: e. l. james
tytuł: "pięćdziesiąt twarzy greya"
skala 1-10: 5
czytałam w formie e-booka
wszechobecność tej książki skłoniła mnie w końcu do jej przeczytania. z reguły wolę czytać coś co sama wybiorę i na co sama mam ochotę, a nie coś co jest reklamowane na każdym kroku i do czego przeczytania zachęca mnie zgraja osób. no ale jednak ciekawość zwyciężyła i chciałam się dowiedzieć za czym tak wszyscy szaleją. a więc: za seksem. choć jestem na studiach inżynierskich liczenie nie wychodzi mi dobrze ale tak na oko to 70-80% książki (a może więcej) sprowadza się tylko do seksu. może momentami jest on brutalny, ale po przeczytaniu "american psycho" nic mnie nie zdziwi, tam erotyczne sceny prowadziły do śmierci bohaterek i to było przerażające, tutaj na szczęście nic takiego się nie działo więc może być. co jest poza seksem?
autor: e. l. james
tytuł: "pięćdziesiąt twarzy greya"
skala 1-10: 5
czytałam w formie e-booka
wszechobecność tej książki skłoniła mnie w końcu do jej przeczytania. z reguły wolę czytać coś co sama wybiorę i na co sama mam ochotę, a nie coś co jest reklamowane na każdym kroku i do czego przeczytania zachęca mnie zgraja osób. no ale jednak ciekawość zwyciężyła i chciałam się dowiedzieć za czym tak wszyscy szaleją. a więc: za seksem. choć jestem na studiach inżynierskich liczenie nie wychodzi mi dobrze ale tak na oko to 70-80% książki (a może więcej) sprowadza się tylko do seksu. może momentami jest on brutalny, ale po przeczytaniu "american psycho" nic mnie nie zdziwi, tam erotyczne sceny prowadziły do śmierci bohaterek i to było przerażające, tutaj na szczęście nic takiego się nie działo więc może być. co jest poza seksem?
sobota, 18 maja 2013
11- recenzja "zielona mila"
nie będzie to typowa recenzja, bo po prostu nie chce mi się pisać.
kto oglądał film to wie, że był genialny, książka jest jeszcze lepsza.
to tyle, albo aż tyle.
kto oglądał film to wie, że był genialny, książka jest jeszcze lepsza.
to tyle, albo aż tyle.
czwartek, 16 maja 2013
10 - codzienna codzienność
już dziesiąty wpis, niby niewiele, a jednak dla mnie to dużo. zawsze jak zaczynałam coś pisać kończyłam po kilku stronach, ale tutaj mi się jakoś bardziej podoba i chce mi się bardziej niż dawniej.
moja myśl na dziś: "najlepsze w pieczeniu, to obserwowanie w szybie piekarnika, odbicia ciastek we własnych okularach". zdanie zagmatwane ale dziś przekonałam się o tym, że prawie zawsze tak robię. obserwuję ciasteczka w moich okularowych szkiełkach, które odbijają się od piekarnika, przed którym siedzę i pilnuję. pilnuję czy aby na pewno dodatek drożdży sprawi że one znów w magiczny sposób zaczną rosnąć, albo czy masło nie spowoduje, że za bardzo się rozpłyną. pilnuje też aby się za bardzo nie przegrzały i nabrały kolorów, których bym nie chciała widzieć. a więc w czasie pilnowania można zaobserwować różne rzeczy. przeważnie nie mam czasu na pilnowanie z nosem przy szybie, bo trzeba robić ciastka na koleją blaszkę, ale jak już to robię to cieszę się jak dziecko z zachodzących, pod wpływem ciepła, reakcji.
moja myśl na dziś: "najlepsze w pieczeniu, to obserwowanie w szybie piekarnika, odbicia ciastek we własnych okularach". zdanie zagmatwane ale dziś przekonałam się o tym, że prawie zawsze tak robię. obserwuję ciasteczka w moich okularowych szkiełkach, które odbijają się od piekarnika, przed którym siedzę i pilnuję. pilnuję czy aby na pewno dodatek drożdży sprawi że one znów w magiczny sposób zaczną rosnąć, albo czy masło nie spowoduje, że za bardzo się rozpłyną. pilnuje też aby się za bardzo nie przegrzały i nabrały kolorów, których bym nie chciała widzieć. a więc w czasie pilnowania można zaobserwować różne rzeczy. przeważnie nie mam czasu na pilnowanie z nosem przy szybie, bo trzeba robić ciastka na koleją blaszkę, ale jak już to robię to cieszę się jak dziecko z zachodzących, pod wpływem ciepła, reakcji.
niedziela, 12 maja 2013
9 - ciastka kawowo-kakaowo-cynamonowo-waniliowo-pomarańczowe
własnych przepisów jeszcze nie wymyślam, co najwyżej, czasem dodam coś od siebie, ale z reguły korzystam z gotowych, sprawdzonych przez moich ulubionych blogerów, przepisów. tak samo było dzisiaj, zachciało mi się coś upiec i przypomniałam sobie o dawno temu robionych ciastkach, a że chcę przetestować jakieś przepisy przed imprezą na którą mam coś upiec, postanowiłam że sprawdzę czy były one rzeczywiście takie dobre czy tylko mi się wydawało. no i muszę powiedzieć że na pewno mi się nie wydawało. ciastka są przepyszne, a różne smaki można odkrywać wgryzając się głębiej w ciastko. korzystałam z tego przepisu i jestem ponownie zachwycona. moje ciastka może nie są idealnie okrągłe i równe ale smak rekompensuje wygląd.
sobota, 11 maja 2013
8 - recenzja - "my, dzieci z dworca zoo"
jak byłam jeszcze w gimnazjum to koleżanka bardzo zachwycała się tą książką. dopiero po siedmiu latach zdobyłam się na przeczytanie jej, ale myślę że to nawet dobrze, bo nie wiem czy wtedy tak by mnie uderzyła, swoją prawdziwością, jak teraz.
autor: christiane felscherinow
tytuł: "my, dzieci z dworca zoo"
skala 1-10: 10, za to że nie mam ochoty nawet myśleć o narkotykach
czytałam w formie e-booka
jak już napisałam wcześniej: bardzo mnie ta książka uderzyła, bo niby zdawałam sobie sprawę z problemu narkomanii, ale nigdy tak dokładnie i dogłębnie się nad tym nie zastanawiałam. książkę powinien przeczytać każdy kto ma ochotę sięgnąć po narkotyk, może się opamięta w odpowiednim momencie.
książka zawiera zapis nagrań, na których christiane, bohaterka, opowiada o swoim życiu z nałogiem i wszystkim co było z nim związane. brutalne, ale prawdziwe sceny z życia młodej, dwunastoletniej, narkomanki chyba każdego by w jakiś sposób poruszyły. bezsilność rodziny, władz, pracowników różnych ośrodków pomocy jak i samej bohaterki jest dołująca. jej codzienna walka o pieniądze, aby kupić sobie koleją działkę i to w jaki sposób te pieniądze zarabiała (ona jak i dużo innych osób w jej wieku) szokuje zwykłego zjadacza chleba. a jednak w jakiś sposób daje nadzieję, bo jeśli opowiedziała to co się czyta, to jednak zwyciężyła. i to może być promykiem nadziei w całej tej beznadziejności. ale nie ma co dużo opowiadać, aby to zrozumieć, trzeba przeczytać.
autor: christiane felscherinow
tytuł: "my, dzieci z dworca zoo"
skala 1-10: 10, za to że nie mam ochoty nawet myśleć o narkotykach
czytałam w formie e-booka
jak już napisałam wcześniej: bardzo mnie ta książka uderzyła, bo niby zdawałam sobie sprawę z problemu narkomanii, ale nigdy tak dokładnie i dogłębnie się nad tym nie zastanawiałam. książkę powinien przeczytać każdy kto ma ochotę sięgnąć po narkotyk, może się opamięta w odpowiednim momencie.
książka zawiera zapis nagrań, na których christiane, bohaterka, opowiada o swoim życiu z nałogiem i wszystkim co było z nim związane. brutalne, ale prawdziwe sceny z życia młodej, dwunastoletniej, narkomanki chyba każdego by w jakiś sposób poruszyły. bezsilność rodziny, władz, pracowników różnych ośrodków pomocy jak i samej bohaterki jest dołująca. jej codzienna walka o pieniądze, aby kupić sobie koleją działkę i to w jaki sposób te pieniądze zarabiała (ona jak i dużo innych osób w jej wieku) szokuje zwykłego zjadacza chleba. a jednak w jakiś sposób daje nadzieję, bo jeśli opowiedziała to co się czyta, to jednak zwyciężyła. i to może być promykiem nadziei w całej tej beznadziejności. ale nie ma co dużo opowiadać, aby to zrozumieć, trzeba przeczytać.
czwartek, 9 maja 2013
7 - zupa krem brokułowa
nazwa bloga zobowiązuje, a że jest tam kuchnia więc i coś z kuchni musi być. zupę brokułową pierwszy raz jadłam pewnie jakieś dwa lata temu i miałam opory przed zieloną breją, która okazała się być pyyyszna. małe przeszukanie internetu doprowadziło mnie do jakiegoś przepisu, który udoskonalałam, zmieniałam i dziś mogę stwierdzić, że moja zupa jest najlepsza. zdjęcia nie mam, bo zupy są mało fotogeniczne, a to co tak naprawdę mnie kręci to wszystko co słodkie: ciastka, tarty, babeczki. więc to im robię zdjęcia, a nie daniom obiadowym. dzisiejszą zupę zjadałam na kolację ale to szczegół.
a więc potrzeba:
- jedno "drzewko" brokułowe
- ok. 2 litry wody
- dwa ziemniaki
- dwie cebule
- 4+1 ząbki czosnku
- 2 kostki rosołowe
- sól
- pieprz
- trochę oliwy z masłem
a więc potrzeba:
- jedno "drzewko" brokułowe
- ok. 2 litry wody
- dwa ziemniaki
- dwie cebule
- 4+1 ząbki czosnku
- 2 kostki rosołowe
- sól
- pieprz
- trochę oliwy z masłem
piątek, 3 maja 2013
6 - bez tytułu, bo nic mądrego wymyślić nie mogę
oglądnęłam właśnie film pt. "co gryzie gilberta grape'a". wiem, że film już stary ale ja obejrzałam go dopiero dziś. piękny film... taki, że odbiera mowę i zdolność do opowiedzenia jaki jest. jest prawdziwy. bez udawania. obnaża ludzie słabości, niedociągnięcia, a zarazem daje nadzieję.
podobnie jak "imagine", który miałam przyjemność oglądać w kinie ze znajomymi. przeważnie wychodząc z kina dyskutujemy na temat tego co obejrzeliśmy. po tym filmie nie mogłam się pozbierać, szliśmy przez jakiś czas w ciszy. to również jest piękne.
filmy które nie skupiają się tylko na zabijaniu, agresji, czy sztucznym żarcie są bardzo potrzebne ludziom. uruchamiają głęboko skryte emocje i powodują, że człowiek zaczyna się zastanawiać co w życiu ma sens.
ja dziś stwierdziłam, ze mam szczęście. ludzie, którzy mnie otaczają dają tak dużo pozytywnej energii, a co jest najpiękniejsze to to, że nikt nie robi tego za coś. oni są po prostu i ja nikogo do niczego nie zmuszam. daje to poczucie, że człowiek jest na tym świecie komuś potrzebny. przypomina mi się myśl: "żyj tak aby po twojej śmierci twoim przyjaciołom było nudno".
podobnie jak "imagine", który miałam przyjemność oglądać w kinie ze znajomymi. przeważnie wychodząc z kina dyskutujemy na temat tego co obejrzeliśmy. po tym filmie nie mogłam się pozbierać, szliśmy przez jakiś czas w ciszy. to również jest piękne.
filmy które nie skupiają się tylko na zabijaniu, agresji, czy sztucznym żarcie są bardzo potrzebne ludziom. uruchamiają głęboko skryte emocje i powodują, że człowiek zaczyna się zastanawiać co w życiu ma sens.
ja dziś stwierdziłam, ze mam szczęście. ludzie, którzy mnie otaczają dają tak dużo pozytywnej energii, a co jest najpiękniejsze to to, że nikt nie robi tego za coś. oni są po prostu i ja nikogo do niczego nie zmuszam. daje to poczucie, że człowiek jest na tym świecie komuś potrzebny. przypomina mi się myśl: "żyj tak aby po twojej śmierci twoim przyjaciołom było nudno".
Subskrybuj:
Posty (Atom)