siostra już jakiś czas temu oświadczyła, że na torcie chciałaby mieć koty. do którychś moich gadżetów kulinarnych była dołączona instrukcja jak takie zrobić, no i ona stwierdziła, że musimy je zrobić, a przynajmniej spróbować.
ja zajęłam się lepieniem kociaków, mogłyby mieć mniej płaskie głowy, ładniejsze kształty no i jakiś pyszczek, ale i tak jestem zadowolona z efektu. za to myszy są w stu procentach zuzowe i są one genialne, po prostu te różowe uszka rozczulają.
figurki przygotowałyśmy dzień wcześniej, żeby potem postawić je na chwilę na torcie, zrobić zdjęcia i znów je ściągnąć, żeby teraz cieszyły oczy
(jest różowa mysz! nie widziałam jej wcześniej)
a mi z mojego lepienia najbardziej podoba się włóczka, tak na szybko robiona a efekt fajny (wzory na koszyku zasługa zuzy) a z tyłu jeszcze pufa, ciekawie wygląda, ale nasze kotki się na niej nie zmieściły
przesyłam buziaki i do następnego (może już nie różowego) tortu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
zapraszam do dyskusji i pozostawienia swojej opinii o moim pisaniu ;)