środa, 18 lutego 2015

150 - piernikowe kwiatuszki

piekłam dziś pierniki do ćwiczeń do lukrowania i pod koniec pieczenia już nie miałam pomysłu na kształty więc wycięłam malutkie kwiatki z ostatnio kupionej foremki, niby służy ona do wycinania z lukru a potem do robienia róż, ale ja wykroiłam pierniki i też dobrze wyszły, takie na raz. miały być do zjedzenia takie normalne bez udziwnień. potem stwierdziłam że polukruję lukrem z cytryną (tak naprawdę ten etap zrobiła za mnie siostra). no i stały sobie takie polukrowane, a ja zauważyłam cukier który zrobiłam już jakiś czas temu - czerwony. no i taka radość bo w końcu mogłam go wykorzystać. pędzelkiem pozaznaczałam na piernikach miejsca gdzie chcę aby cukier był i wrzucałam takie pierniki do miseczki. wychodziły piękne kwiatuszki, proste a chyba efektownie wyglądające. 


tata wrócił do domu i stwierdził: "wreszcie coś nowego", a kuzyn, że smakują jak odpustowe. to mu powiedziałam, że nie odpustowe tylko ostatkowe :) 
zawsze myślałam, że jak słońce to i ładne zdjęcia. nie robię wielkiego odkrycia pisząc to, ale słońce fajne do zdjęć, jak jest za chmurami. 


podobała mi się praca z tymi pierniczkami, bo ostatnio zawsze wszystko mam takie 'ładne', 'zrobione', że 'aż żal jeść', a te robiłam tak po prostu bez okazji, dla rodziny, do zjedzenia.



i na koniec jeszcze jedno zdjęcie. brat przyszedł i się śmieje ze mnie "tak, a to też wrzucisz do internetu? no pochwal się". więc się chwalę, nie ma czym, ale takie zdjęcie na dowód, że nie zawsze wszystko wychodzi i trzeba próbować aby dojść do zamierzonego efektu. trochę oklapłam jak zobaczyłam mój 'koszyczek' w piekarniku, ale nie poddam się i będę próbować dalej ;)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

zapraszam do dyskusji i pozostawienia swojej opinii o moim pisaniu ;)