nie miało być dziś postu, miało być tylko zdjęcie na fejsbuka. ale jakoś tak w trakcie, a w sumie już dokładnie po zrobieniu ostatniego zdjęcia stwierdziłam, że jednak będzie wpis, na blogu.
pizza z truskawkami. dlaczego pizza? bo jest zrobiona na cieście, na którym robię pizzę, tylko tutaj dodaję więcej cukru. już raz była na blogu, razem z przepisem i w wersji ze śliwkami. dziś też wkleję tutaj ten przepis, a owoce możecie wykorzystać dowolne. mi jedynie nie smakowała z malinami, w sumie nie wiem dlaczego, ale z borówkami, ze śliwkami, jabłkami czy truskawkami jest przepyszna.
wiem, że zdjęcia praktycznie identyczne jak w tamtym poście kiedyś, ale wczoraj tak spodobało mi się robienie zdjęć w trakcie robienia tortu. przypomniałam sobie jak dawniej pracowałam i postanowiłam dziś też tak zadziałać. zapraszam do czytania, a na zdjęciu poniżej, potrzebne półprodukty: ciasto, kruszonka, śmietana i truskawki.
sobota, 27 czerwca 2015
169 - torty IV
popełniłam w tym tygodniu dwa torty. może to nieskromne, ale bardzo je lubię, choć wiem, że mogłyby być dużo lepsze. masa niedociągnięć, krzywizn i w ogóle nieprofesjonalnych zachowań, ale z każdym kolejnym staram się bardziej i mam nadzieję, że mój proces samodoskonalenia się w dziedzinie robienia tortów kiedyś przyniesie oczekiwane rezultaty.
a jakie torty? jeden jako podziękowanie i pożegnanie klasy szóstej przez piątą, a drugi dla budowlańca. już raz robiłam tort w podobnej tematyce, no i tutaj widać spore postępy, chociażby w kładzeniu cegieł, ale zobaczcie sami.
a jakie torty? jeden jako podziękowanie i pożegnanie klasy szóstej przez piątą, a drugi dla budowlańca. już raz robiłam tort w podobnej tematyce, no i tutaj widać spore postępy, chociażby w kładzeniu cegieł, ale zobaczcie sami.
środa, 24 czerwca 2015
168 - urodzinowe pierniki z pieskiem i kotkiem
po bardzo długim oczekiwaniu w końcu mogę pokazać wam urodzinowe pierniki dla mojej kuzynki. dziś dowiedziałam się, że pokonały ocean, dotarły w jednym kawałku i podobały się małej solenizantce, więc dzielę się z wami zdjęciami.
wtorek, 23 czerwca 2015
167 - szczęście
szczęście ma wiele znaczeń i obliczy. dziś skupimy się na szczęściu, które niosą nam inni ludzie. czymże byśmy byli gdyby nie rodzina, przyjaciele, znajomi, a nawet obcy ludzie? to oni wszyscy napędzają nas do działania, dają chęci do życia i sprawiają, że jesteśmy szczęśliwi.
czasem najprostszy gest, nawet od kogoś nieznajomego może sprawić, że przez cały dzień się uśmiechamy. wiadomo, działa to w dwie strony.. może nas ktoś zranić, ale jeśli nie spróbujemy to się nie przekonamy, a zawsze lepiej żałować, że się coś zrobiło niż, że się czegoś nie zrobiło.
taka nasza ludzka natura, boimy się często, ale po to są nam dani bliscy, żeby nas wspierać i żeby wspólnie dążyć do osiągnięcia szczęścia w życiu. nic nigdy nie jest proste, ale warto zabiegać, żeby mieć kogoś w życiu. kogoś takiego, do kogo można zadzwonić i pogadać o bzdurach, tak wielkich, że to się w głowie nie mieści i w sumie dobrze dla tego kogoś, że nie mam zasięgu na co dzień. warto zabiegać, żeby mieć kogoś na kim można polegać w każdej sytuacji, kto wysłucha, pomoże, czasem da pozytywnego kopniaka i ustawi nas do pionu.
wiem, że zawsze powtarzałam, że jestem aspołeczna, ale mam kolegę, który zapewnia, że jest introwertykiem, a tak naprawdę jest duszą towarzystwa. no nie zawsze to co nam się wydaje, jest takie jak nam się wydaje. czasem przybieramy maski i udajemy kogoś innego, ale jakkolwiek twardzi byśmy nie byli to taka już nasza natura, że mimo wszystko jesteśmy gatunkiem społecznym i do poprawnego życia potrzebni nam są inni.
a w ogóle post powstał bo "zauważyłam, że już dawno nic nie było". no jak można takiego zdania nie wziąć pod uwagę? no musiałam coś napisać.
udanego tygodnia życzę, to już w sumie wakacje, więc cieszmy się wolnym czasem i spędźmy go mądrze podążając za szczęściem.
czasem najprostszy gest, nawet od kogoś nieznajomego może sprawić, że przez cały dzień się uśmiechamy. wiadomo, działa to w dwie strony.. może nas ktoś zranić, ale jeśli nie spróbujemy to się nie przekonamy, a zawsze lepiej żałować, że się coś zrobiło niż, że się czegoś nie zrobiło.
taka nasza ludzka natura, boimy się często, ale po to są nam dani bliscy, żeby nas wspierać i żeby wspólnie dążyć do osiągnięcia szczęścia w życiu. nic nigdy nie jest proste, ale warto zabiegać, żeby mieć kogoś w życiu. kogoś takiego, do kogo można zadzwonić i pogadać o bzdurach, tak wielkich, że to się w głowie nie mieści i w sumie dobrze dla tego kogoś, że nie mam zasięgu na co dzień. warto zabiegać, żeby mieć kogoś na kim można polegać w każdej sytuacji, kto wysłucha, pomoże, czasem da pozytywnego kopniaka i ustawi nas do pionu.
wiem, że zawsze powtarzałam, że jestem aspołeczna, ale mam kolegę, który zapewnia, że jest introwertykiem, a tak naprawdę jest duszą towarzystwa. no nie zawsze to co nam się wydaje, jest takie jak nam się wydaje. czasem przybieramy maski i udajemy kogoś innego, ale jakkolwiek twardzi byśmy nie byli to taka już nasza natura, że mimo wszystko jesteśmy gatunkiem społecznym i do poprawnego życia potrzebni nam są inni.
a w ogóle post powstał bo "zauważyłam, że już dawno nic nie było". no jak można takiego zdania nie wziąć pod uwagę? no musiałam coś napisać.
udanego tygodnia życzę, to już w sumie wakacje, więc cieszmy się wolnym czasem i spędźmy go mądrze podążając za szczęściem.
niedziela, 14 czerwca 2015
166 - torty III
dziś mam do pokazania dwa zaległe torty. nie miałam czasu wcześniej, a że dziś mam zająć się czymś innym to okazja idealna. jeden z kubusiem puchatkiem, a drugi? hmmm... ze wszystkim co (chyba?) lubi mój brat, nie określił co chce więc sama zadecydowałam.
wtorek, 2 czerwca 2015
165 - język muzyki
od prawie tygodnia wpis chodzi mi po głowie, ale jakoś zawsze nie ten czas, a i teraz powinnam robić coś innego. co tam. piszemy. a do napisania popchnął mnie niedawno poznany ktoś kto powiedział, że czyta i że nawet może być, więc może warto robić to co robię?
język muzyki. w sumie nie wiem czy istnieje takie pojęcie. pewnie gdzieś istnieje i już się pojawiło. wytłumaczę czym dla mnie jest, albo jak go zobaczyć. nie ważne czy ktoś jest gruby czy chudy, mądry czy głupi, biały czy czarny, ładny czy brzydki, stąd czy obcy, wysoki czy niski, jeśli choć trochę czuje taką muzykę jak ty i chce ją tworzyć/słuchać razem z tobą to ta osoba jest warta zainteresowania, albo poświęcenia uwagi, chociażby na malutką chwilkę. po tym poznajemy język muzyki, nie ma barier, wszyscy w danej chwili są równi i nawet nieporozumienia czy, np. bariery językowe, znikają, a w ich miejsce pojawia się piękno wydobyte z instrumentów, czy to tych tradycyjnych czy głosowych.
jeszcze do niedawana język muzyki to były dla mnie nuty. nuty nuty nuty wszędzie nuty. przez tyle lat grałam tylko i wyłącznie z nut, że jak ktoś kiedyś powiedział mi, że mam zaprzestać to prawie go wyśmiałam. jednak teraz po prawie roku uczenia się życia i grania bez nut, mogę powiedzieć, że absolutnie nie był to zmarnowany czas. przy nutach zostałam, bo granie w orkiestrze opiera się na innych zasadach niż gra w kapeli, jednak teraz mogę docenić jeden i drugi sposób. początki porzucenia tego znanego i bezpiecznego języka, który zamykał się w nutach był szalenie trudny, dla mnie, ale również dla osób pomagających ogarnąć nowy, wyzwolony język. wiadomo, potrzeba jeszcze wielu lat żeby zagrać tak jak bym chciała, ale małymi kroczkami do celu. nie wolno się poddawać, trzeba ćwiczyć ćwiczyć ćwiczyć, aż w końcu nadejdzie ten dzień kiedy kolejny dźwięk sam wpadnie do głowy i nie trzeba będzie podpowiedzi innych osób.
w muzyce, szczególnie tej ludowej, piękne jest to, że nie potrzeba kończyć szkół muzycznych ani żadnych kursów, by znaczyć coś pośród innych osób, jeśli umiesz cokolwiek to już jesteś wielki. w takiej muzyce liczy się przede wszystkim radość z jej tworzenia i radość z przebywania z osobami, które chcą to robić wspólnie z nami. to jest bezcenne i dlatego ta muzyka jest tak wspaniała. wspaniałe jest to jak podchodzi ktoś całkowicie obcy i zaczyna grać to samo co my i widać, że strasznie go to cieszy.
język muzyki. istnieje czy nie, można wyrazić nim wszystkie uczucia, zaczynając od miłości poprzez wesele, żałobę. muzyka jest uniwersalna i dla każdego. jednak nie każdego można przekonać do każdego rodzaju muzyki, uszanujmy to, nie można komuś na siłę dyktować co ma robić, czego słuchać tylko dlatego, że nam się to nie podoba. dla jednych muzyka klasyczna to bóstwo, dla innych hip hop, dla innych disco polo, jeszcze inny może lubić kilka odmiennych rodzajów i za żaden z nich nie można nikogo negować. to, że czegoś słucha i wie, że coś mu się podoba to już sukces. a kolejne, to tylko kwestia czasu, odpowiednich ludzi i mnóstwa chęci.
język muzyki. w sumie nie wiem czy istnieje takie pojęcie. pewnie gdzieś istnieje i już się pojawiło. wytłumaczę czym dla mnie jest, albo jak go zobaczyć. nie ważne czy ktoś jest gruby czy chudy, mądry czy głupi, biały czy czarny, ładny czy brzydki, stąd czy obcy, wysoki czy niski, jeśli choć trochę czuje taką muzykę jak ty i chce ją tworzyć/słuchać razem z tobą to ta osoba jest warta zainteresowania, albo poświęcenia uwagi, chociażby na malutką chwilkę. po tym poznajemy język muzyki, nie ma barier, wszyscy w danej chwili są równi i nawet nieporozumienia czy, np. bariery językowe, znikają, a w ich miejsce pojawia się piękno wydobyte z instrumentów, czy to tych tradycyjnych czy głosowych.
jeszcze do niedawana język muzyki to były dla mnie nuty. nuty nuty nuty wszędzie nuty. przez tyle lat grałam tylko i wyłącznie z nut, że jak ktoś kiedyś powiedział mi, że mam zaprzestać to prawie go wyśmiałam. jednak teraz po prawie roku uczenia się życia i grania bez nut, mogę powiedzieć, że absolutnie nie był to zmarnowany czas. przy nutach zostałam, bo granie w orkiestrze opiera się na innych zasadach niż gra w kapeli, jednak teraz mogę docenić jeden i drugi sposób. początki porzucenia tego znanego i bezpiecznego języka, który zamykał się w nutach był szalenie trudny, dla mnie, ale również dla osób pomagających ogarnąć nowy, wyzwolony język. wiadomo, potrzeba jeszcze wielu lat żeby zagrać tak jak bym chciała, ale małymi kroczkami do celu. nie wolno się poddawać, trzeba ćwiczyć ćwiczyć ćwiczyć, aż w końcu nadejdzie ten dzień kiedy kolejny dźwięk sam wpadnie do głowy i nie trzeba będzie podpowiedzi innych osób.
w muzyce, szczególnie tej ludowej, piękne jest to, że nie potrzeba kończyć szkół muzycznych ani żadnych kursów, by znaczyć coś pośród innych osób, jeśli umiesz cokolwiek to już jesteś wielki. w takiej muzyce liczy się przede wszystkim radość z jej tworzenia i radość z przebywania z osobami, które chcą to robić wspólnie z nami. to jest bezcenne i dlatego ta muzyka jest tak wspaniała. wspaniałe jest to jak podchodzi ktoś całkowicie obcy i zaczyna grać to samo co my i widać, że strasznie go to cieszy.
język muzyki. istnieje czy nie, można wyrazić nim wszystkie uczucia, zaczynając od miłości poprzez wesele, żałobę. muzyka jest uniwersalna i dla każdego. jednak nie każdego można przekonać do każdego rodzaju muzyki, uszanujmy to, nie można komuś na siłę dyktować co ma robić, czego słuchać tylko dlatego, że nam się to nie podoba. dla jednych muzyka klasyczna to bóstwo, dla innych hip hop, dla innych disco polo, jeszcze inny może lubić kilka odmiennych rodzajów i za żaden z nich nie można nikogo negować. to, że czegoś słucha i wie, że coś mu się podoba to już sukces. a kolejne, to tylko kwestia czasu, odpowiednich ludzi i mnóstwa chęci.
Subskrybuj:
Posty (Atom)