piątek, 26 lipca 2013

45 - włosowe ozdoby

do powstania tego posta zainspirowała mnie koleżanka, która spotkawszy mnie w sklepie powiedziała: "o iza, poznałam cię po kwiatku". tak więc jestem rozpoznawalna dzięki kwiatkom we włosach? czy to dobrze? nie wiem, ale lubię. a stwierdzenie "każda wariatka ma na głowie kwiatka" może być i ja się na niego nie obrażę. a kokardki... że niby dla dzieci, przekroczyłam dwudziestkę więc mogę się odmładzać :)


moje ulubione to te z h&m'u niezbyt duże (na zdjęciu biały, beżowy, czerwony i czarny) kwiatki. fajnie pasują do rozpuszczonych włosów i do koka. te dwie duże róże dobre są na jakieś większe okazje bo tak na co dzień to za duże jednak. a kokardki pasują do wszystkiego: koka, warkocza, rozpuszczonych. no i są urocze. i sama nie wiem czy mam ich dużo czy mało, bo ja jak jestem w sklepie to chciałabym kolejne i kolejne a jednak hamuję się bo wydaje mi się, że jest ich za dużo już.
a jeśli chodzi o brak hamulców na zakupach. to zawsze jestem chętna i znajdę pieniądze na: korale, ozdoby do włosów, apaszki/chustki/szaliki, książki i foremki do ciastek/akcesoria do pieczenia. jak znajdę więcej czasu to porobię zdjęcia moich innych pokaźnych kolekcji, o których wspomniałam wcześniej. 

44 - recenzja "sprzedana. moja historia"

sama już nie wiem jak trafiłam na tą książkę. teraz chyba żałuję, bo myślałam, że takie rzeczy nie mogą być prawdą, że zdarzają się tylko w filmach. choć wiedziałam, że gdzieś na świecie pojawia się problem handlu ludźmi to nigdy tak naprawdę się nad tym nie zastanawiałam. straszne jest to jak człowiek może zostać poniżony, pozbawiony tożsamości, wolnej woli...

autor: sophie hayes
tytuł: "sprzedana. moja historia"
skala 1-10: 10

10 punktów w mojej skali, ale nie wiem czy można oceniać taką książkę, powinna dostać 0 pkt za to co opisuje, ale ta maksymalna ilość punktów jest dla autorki, za to, że opisała swoją historię i jest ona przestrogą dla innych ludzi. uświadamia jakie bydlaki (bo inaczej się takich ludzi nazwać nie da) chodzą po ziemi i żyją, może nawet wśród nas...

środa, 24 lipca 2013

43 - skąd tacy ludzie?

zastanawiam się czy zasługuję na takich ludzi jacy mnie otaczają. niesamowite kuzynki, które godzą się nawet na moje najgłupsze pomysły (a jedna nawet nowe słowa specjalnie wymyśla dla mnie), cudowne koleżanki (kożelanki) w tym szczególnie jedna, która ostatnio przyjechała taaaaki kawał żeby na chwilę się ze mną spotkać (chciała żeby ją uwiecznić na blogu, który też pilnie czyta choć nie wiem dlaczego). no i reszta kożelanek, które zawsze są chętne na grę w tysiąca i wyjście na obiad. no i są też wspaniali koledzy, którzy najpierw się pośmieją, a potem pomogą niezależnie od sytuacji. no i zastanawiam się czym sobie na nich zasłużyłam, bo oprócz tego że czasem upiekę ciastka i powiem coś głupiego to nie mam nic więcej do zaoferowania. no ale cieszę się, że takie osoby są i akurat znajdują się w moim otoczeniu. może głupio sentymentalny post, ale jest taki bo mogę takiego napisać. buźka dla wszystkich czytających, no i dla tych wspaniałych osób.

poniedziałek, 22 lipca 2013

42 - recenzja "ultimatum bourne'a"

nie wiem co napisać. koleżanka powiedziała żebym nie udawała, że chcę coś mądrego napisać bo i tak nie wyjdzie. no ale ja się zawsze staram. dla tych co czytają chcę żeby to było dobrze zrobione. a co wychodzi to sama nie wiem. no ale do rzeczy. przeczytałam kolejną część dotyczącą historii jasona bourne'a. i znów jestem pod wrażeniem i to niemałym.

autor: robert ludlum
tytuł: "ultimatum bourne'a
skala: 1-10: 10

i znowu ocena 10. ale nic nie poradzę na to, że tego typu książki przemawiają do mnie bardziej niż jakieś lekkie romanse czy przygodowe (choć i takie bardzo lubię, ale tylko wtedy gdy potrzebuję się odprężyć psychicznie). tutaj cały czas się coś dzieje. główny bohater jest już starszy, szczęśliwy, ale jednak cały czas niepokoi go obecność, gdzieś na świecie, jego największego wroga carlosa. ponownie zaczyna się polowanie. obaj pragną śmierci przeciwnika, z różnych powodów, ale jednak dążących do tego samego. carlos ma do stracenia tylko swoje życie, a webb (który musi obudzić w sobie bourne'a) ma rodzinę, której nie pozwoli skrzywdzić. potworna walka z czasem, przeciwnościami, ludźmi to spotyka naszego bohatera. czy on to wytrzyma i czy wygra walkę na śmierć i życie? walkę, z której tylko jeden może wyjść żywy...

piątek, 19 lipca 2013

41 - okrągłe liczby

wchodzę sobie przed chwilą na bloga a tu taka miła niespodzianka: 40 postów i 800 wejść na bloga. nie wiem czy to dużo czy mało, nie wiem jakie powinny być takie statystyki, ale ja się cieszę z tego co jest i że ludzie czasem czytają i czasem się podoba. 


40 - powtórka muffinów i cannelloni

zdjęcia które pokażę są z środy, ale nie miałam czasu wcześniej pisać. tak naprawdę to aparat z kartą pamięci był za daleko od komputera i mi się nie chciało, ale wersja oficjalna to brak czasu.
muffiny z borówkami tak nam posmakowały, że robiłam je jeszcze i jeszcze. tym razem w większych foremkach bo już mi nie zależało na ilości ale na jakości. no i to były najprawdziwsze muffiny. nie za słodkie bo owoce zapewniały odrobinę kwasowości, nie za suche, bo ciasto jest super. no po prostu idealne, a najlepsze na drugi dzień (trzeciego nie doczekały to nie wiem jak smakują).
podrzucam kilka zdjęć takich większych:



poniedziałek, 15 lipca 2013

39 - muffiny z borówkami

chodziły za mną muffiny. znów. ostatnie robiłam w piątek a już w sobotę chciałam kolejne. ale jakoś czasu brakowało. a ja odsypiałam senne zaległości. ale dziś mama kupiła borówki i stwierdziłam, że nie chcę dłużej czekać. a, że miałam jeszcze nieużywane foremki, które dostałam na urodziny to pretekst był podwójny. więc wzięłam się do roboty. przepis na ciasto podstawowe na muffiny z drugiego numeru kukbuka, który zacytuję. a moim dodatkiem są borówki. w zasadzie do tego ciasta można dodać każdy składnik i wyjdą dobre. w zależności od zachcianki składniki mogą się zmieniać a smaki mnożyć.

a więc potrzeba:

1 i 1/2 szklanki mąki pszennej
1 i 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
120 g masła
3/4 szklanki cukru
2 jajka
1/2 szklanki maślanki lub mleka 3,2% (u mnie mleko domowe)

borówki (lub każdy inni składnik w dowolnej ilości, ale jakiejś rozsądnej)

ja od razu robiłam z podwójnej porcji, bo ta podana jest tak mała że nie opłaca się brudzić naczyń

zaczynamy od przygotowania urodzinowych foremek, aby czekały spokojnie na swoją kolej. gdy korzystamy z silikonowych nie trzeba ich niczym smarować, gdy mamy metalowe, trzeba je wysmarować masłem, albo użyć papierowych papilotek.



38 - słońce

słońce gdzie jesteś??? łapie mnie coś na kształt jesiennej depresji. ciemno, buro, deszczowo a mi się chce tylko spać. i pojawia się widmo powrotu na uczelnię.
słoneczko wróć!




tamten wpis powyżej robiłam rano i jeszcze nie byłam do końca obudzona. teraz (13.30) wiem, że mój jesienny nastrój potęgował jeszcze wszechobecny zapach suszonych grzybów, gruby sweter i apaszka. to już naprawdę jak jesień. ale wciąż czekam na słońce i mam nadzieję, że się doczekam.

sobota, 13 lipca 2013

37 - muffiny pomarańczowe z kawałkami czekolady

uwielbiam ten przepis. jak nie wiem co upiec to pierwsza myśl: "muffinki pomarańczowe". i choć w lecie nie jest pomarańczowy sezon to można trafić na fajne pomarańcze i piec pyszne babeczki. przepis kilka lat temu usłyszany w telewizji i zapisany, ale nie pamiętam w jakim programie i jakiego autora. jednak tyle razy już je piekłam, że czuję się odpowiedzialna za ten przepis, a strona w moim zeszycie z przepisami, z tym akurat przepisem, jest najbardziej zużyta i widać, że piekę przy niej ciastka.

potrzeba:

2 jajka
150 g cukru
2 pomarańcze
mleko (ok. 100 ml)
100 g masła
100 g czekolady (różne rodzaje)
szczypta soli
1/4 łyżeczki sody
1 łyżeczka proszku do pieczenia


  •  masło roztapiamy i odstawiamy do ostygnięcia
  • ścieramy skórkę z pomarańczy, a następnie wyciskamy sok i dolewamy do niego tyle mleka aby było 200 ml płynu

czwartek, 11 lipca 2013

36 - oddziaływanie posta poprzedniego

poprzedni wpis spotkał się z odzewem ze strony moich koleżanek. jedna postanowiła sama spełnić zakrętkowy nakaz i... "nie czekaj, zrób to - wkręć izę". no i wkręciła mnie, a ja się dałam wkręcić jak małe dziecko. ale jakoś przeżyłam. kolejna koleżanka znalazła wyzwanie dla mnie i w taki oto sposób mam nie czekać tylko na kolejnej próbie zatańczyć grając na skrzypcach. coby tańczyć i grać jednocześnie i nic nie tracić. ciekawe czy mi się uda, może jutro spróbuję... 

a dla mnie ten zakrętkowy nakaz zrobił tyle, że podzieliłam się blogiem z większą ilością osób za pośrednictwem mojego fejsa. w taki oto sposób zyskałam ponad sto wejść jednego dnia. ciekawe ile osób pozostanie i będzie mnie czytać dalej. 

35 - psycholog z zakrętki

nie ma co tu dużo pisać. tymbarka chyba każdy w życiu widział, a zakrętkowe mądrości czasem przysparzają dużo śmiechu. zastanawiam się dziś czy mój tymbark chciał abym zmieniła jakoś diametralnie swoje życie? 



jestem bardzo zadowolona bo wczoraj dowiedziałam się, że ten fragment materiału, który widać na zdjęciu, nie jest wcale różowy. ani łososiowy. jest arbuzowy. bardzo mi się ten kolor spodobał, a choć jestem kobietą to nigdy na taki pomysł nazwy koloru nie wpadłam. 

poniedziałek, 8 lipca 2013

34 - przestój blogowy, a na dodatek urodziny

jej... jak dawno nie pisałam. już tydzień. i tak teraz siedzę i się zastanawiam co i jak napisać. nad (kiepskim) tytułem siedziałam pięć minut no i średnio wyszło. no, ale może jakoś takoś wyjdzie.
zalatana w ostatnim tygodniu taka byłam, bo maleńka istotka przyjechała do mnie na wakacje, a że jej mama to moja kuzynka, więc nie można tracić czasu na blogowanie, tylko na rodzinne przeżywanie wspólnych chwil.
no ale dziś (chwalę się) są moje urodziny więc pamiątkowy post na blogu musi być. tort i goście byli w sobotę, bo dziś mam występ z moim ulubionym zespołem. no. i jestem pełnoletnia już na całym świecie.
dużo pisać nie będę bo znów mam mało czasu.
pochwalę się tortem:



poniedziałek, 1 lipca 2013

33 - chleb pszenny

od jakiegoś czasu mama piecze u nas chleb. dobry jest i bardzo go lubię, ale może się przejść. więc postanowiłam upiec sama chleb. piekłam go już kiedyś kilka razy i lubię ten przepis, szybko się robi i wychodzi pyszny. korzystałam z niezawodnego bloga, z którego przepisy zawsze wychodzą. jest tam kilka różnych przepisów na chleb, ale mi najbardziej spodobał się ten, może ze względu na nazwę, albo ze względu na zdjęcia... sama nie wiem, wiem, że to był dobry wybór. na dowód zdjęcia. widać, że pyszny.