do powstania tego posta zainspirowała mnie koleżanka, która spotkawszy mnie w sklepie powiedziała: "o iza, poznałam cię po kwiatku". tak więc jestem rozpoznawalna dzięki kwiatkom we włosach? czy to dobrze? nie wiem, ale lubię. a stwierdzenie "każda wariatka ma na głowie kwiatka" może być i ja się na niego nie obrażę. a kokardki... że niby dla dzieci, przekroczyłam dwudziestkę więc mogę się odmładzać :)
moje ulubione to te z h&m'u niezbyt duże (na zdjęciu biały, beżowy, czerwony i czarny) kwiatki. fajnie pasują do rozpuszczonych włosów i do koka. te dwie duże róże dobre są na jakieś większe okazje bo tak na co dzień to za duże jednak. a kokardki pasują do wszystkiego: koka, warkocza, rozpuszczonych. no i są urocze. i sama nie wiem czy mam ich dużo czy mało, bo ja jak jestem w sklepie to chciałabym kolejne i kolejne a jednak hamuję się bo wydaje mi się, że jest ich za dużo już.
a jeśli chodzi o brak hamulców na zakupach. to zawsze jestem chętna i znajdę pieniądze na: korale, ozdoby do włosów, apaszki/chustki/szaliki, książki i foremki do ciastek/akcesoria do pieczenia. jak znajdę więcej czasu to porobię zdjęcia moich innych pokaźnych kolekcji, o których wspomniałam wcześniej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
zapraszam do dyskusji i pozostawienia swojej opinii o moim pisaniu ;)