nie wiem co napisać. koleżanka powiedziała żebym nie udawała, że chcę coś mądrego napisać bo i tak nie wyjdzie. no ale ja się zawsze staram. dla tych co czytają chcę żeby to było dobrze zrobione. a co wychodzi to sama nie wiem. no ale do rzeczy. przeczytałam kolejną część dotyczącą historii jasona bourne'a. i znów jestem pod wrażeniem i to niemałym.
autor: robert ludlum
tytuł: "ultimatum bourne'a
skala: 1-10: 10
i znowu ocena 10. ale nic nie poradzę na to, że tego typu książki przemawiają do mnie bardziej niż jakieś lekkie romanse czy przygodowe (choć i takie bardzo lubię, ale tylko wtedy gdy potrzebuję się odprężyć psychicznie). tutaj cały czas się coś dzieje. główny bohater jest już starszy, szczęśliwy, ale jednak cały czas niepokoi go obecność, gdzieś na świecie, jego największego wroga carlosa. ponownie zaczyna się polowanie. obaj pragną śmierci przeciwnika, z różnych powodów, ale jednak dążących do tego samego. carlos ma do stracenia tylko swoje życie, a webb (który musi obudzić w sobie bourne'a) ma rodzinę, której nie pozwoli skrzywdzić. potworna walka z czasem, przeciwnościami, ludźmi to spotyka naszego bohatera. czy on to wytrzyma i czy wygra walkę na śmierć i życie? walkę, z której tylko jeden może wyjść żywy...
czytając tą książkę spoglądałam na stronę, na której jestem. i choć kiedyś pisałam, że jak mi się książka podoba to na to nie patrzę to teraz sprawdzałam po to by wiedzieć, jak długo będę mogła się jeszcze cieszyć czasem spędzonym przy tej książce i czy za szybko się nie skończy. czytałam ją dość długo, ale to dlatego, że aby ją dobrze zrozumieć trzeba wczytać się dokładnie w treść. polityczne sprawy to nie jest coś co mnie interesuje, a tutaj część historii na tym się opiera więc szare komórki musiały dobrze działać. ale jak już kiedyś pisałam: to dobrze bo, "organ nieużywany zanika" (jak mawia nasz wykładowca) więc ja chcę mój mózg mieć w używaniu. nie ukrywam, że sceny walki, wybuchy, krew, napięcie to jest coś co podoba mi się i wywołuje fają adrenalinę.
a tak na koniec to stwierdzam, że każda "recenzja" u mnie jest taka sama: "było fajnie bo było napięcie czyli to co mi się podoba"....
no ale nikt jeszcze mi nie powiedział, że robię to źle więc będę robić to dalej..
a teraz to zrzędzę jak stara baba.
miłego tygodnia wszystkim i słonecznej pogody życzę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
zapraszam do dyskusji i pozostawienia swojej opinii o moim pisaniu ;)