muffiny z borówkami tak nam posmakowały, że robiłam je jeszcze i jeszcze. tym razem w większych foremkach bo już mi nie zależało na ilości ale na jakości. no i to były najprawdziwsze muffiny. nie za słodkie bo owoce zapewniały odrobinę kwasowości, nie za suche, bo ciasto jest super. no po prostu idealne, a najlepsze na drugi dzień (trzeciego nie doczekały to nie wiem jak smakują).
podrzucam kilka zdjęć takich większych:
w tym dniu robiłam też cannelloni. dzień wcześniej zobaczyłam na sklepowej półce odpowiedni makaron i postanowiłam spróbować. przepis z pudełka po makaronie więc nie oryginalny i nie ma sensu go tu przytaczać. jednak mimo, że przepis z pudełka to danie wyszło przepyszne. myślałam, że zielony groszek nie będzie pasować do mięsa, bo nie lubię takich połączeń, ale wyszło idealnie. makaron odpowiednio twardy, nadzienie pyszne, sos oblewający makaron dobrze doprawiony i ciągnący ser na wierzchu. wszystko idealnie się ze sobą zgrywało. i choć tata upierał się że to lazania to jednak kształt makaronu mówi sam za siebie. nie mam niestety zdjęcia gotowej potrawy tylko w trakcie przygotowań, ale i tak jest apetyczne.
polecam zrobić, bo warto. smacznego
a dziś na obiad pierogi z borówkami, pychota.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
zapraszam do dyskusji i pozostawienia swojej opinii o moim pisaniu ;)