stało się tak, że miałam wczoraj okazję grać na kontrabasie razem z góralską kapelą (skład czteroosobowy, więc biorąc pod uwagę, że ja grałam to trochę marny). no ale co tam... kolega stwierdził, że nie było tak najgorzej jeśli ludzie siedzieli na widowni i dalej nas słuchali. tak. graliśmy na scenie. ja bez żadnej wcześniejszej próby. ale tu znowu potwierdziło się to co pisałam już niejednokrotnie, wspaniali ludzie i muzyka to najlepsze połączenie. bo dobrzy ludzie mają to do siebie, że są dobrzy. i pomagają zawsze, nawet jak im się chce śmiać, w tym wypadku ze mnie. ale co tam publiczność, co tam fałsze ważne, że my się pośmialiśmy i pograliśmy wspólnie.
a tu moja mina, niezbyt pewna siebie, ale zadowolona:
ps. nie polecam chodzić po słońcu w koralach i bluzce na ramiączkach, bo po takim zabiegu można wyglądać jak zebra. mam nadzieję, że to jakoś minie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
zapraszam do dyskusji i pozostawienia swojej opinii o moim pisaniu ;)