sobota, 8 czerwca 2013

19 - niecodzienna codzienność

czy dzień, który zaczyna się bólem a kończy jeszcze większym bólem, może być jednym z fajniejszych dni? odpowiedź brzmi: tak. wczoraj obudziłam się z potwornym bólem kolana, później łydki i trwało to do wieczora. nie przeszkodziło jednak w normalnym życiu ;) skrócone zajęcia, potem nieplanowane spotkanie to tylko część tego pozytywnego dnia. mandolina na nowo powróciła do łask, a dyrygent wypytuje się, czy gram i kiedy na próbie będę grać. faajnie. potem przydatna okazała się umiejętność gry na gitarze, ponieważ pojawiła się możliwość grania na basach razem z kapelą, którą to możliwość oczywiście wykorzystałam. w ten sposób przez całą próbę zamiast tańczyć grałam i po powrocie do domu stwierdziłam, że to była chyba najlepsza próba. nie rozumiem czemu, bo taniec strasznie mnie kręci, ale jednak tworzenie muzyki do tego tańca jest równie zajmującym i dającym satysfakcję zajęciem. więc taka konkluzja dnia poprzedniego: nie ma się co załamywać jak nas coś boli tylko, np. "uciąć" jak usłyszałam od kilku osób, albo po prostu olać ból i cieszyć się życiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

zapraszam do dyskusji i pozostawienia swojej opinii o moim pisaniu ;)