"albo napisz coś mądrego na blogu". słowa mojej koleżanki z wczoraj. a więc postanowiłam coś napisać dziś. a, że skończyłam czytać to o tym będzie. już dawno nie pisałam tych moich mini recenzji więc nie wiem jak dziś wyjdzie.
autor: mario puzo
tytuł: "ojciec chrzestny"
skala 1-10: 7
o "ojcu chrzestnym" słyszałam od zawsze, praktycznie odkąd pamiętam. a to za sprawą mojego taty, który bardzo lubi ten film, a szczególnie muzykę. więc główny temat muzyczny z tego filmu próbowałam grać praktycznie na każdym instrumencie z którym miałam do czynienia (na pianinie, gitarze, harmonijce, mandolinie, skrzypcach). i nawet teraz słyszę jak tata to gwiżdże. całkowicie nieświadomie, gdzieś z głębi podświadomości. więc z takimi doświadczeniami z dzieciństwa już jako dorosła postanowiłam przeczytać o co tam chodzi. bo film (pierwsza część) podobał mi się bardzo, toteż ciekawa byłam książki.
jeśli chodzi o książkę. strasznie długo ją męczyłam. jakoś czytanie mi nie szło. ale to może też dlatego, że czytam głównie wieczorami, a przez moje głupie przywiązanie do internetu czas wieczorem z reguły jest marnowany. ale jednak skończyłam.
no i tak. stwierdzam, że mafijne klimaty to jednak chyba nie to co najbardziej lubię. choć thillery i kryminały lubię, a to niby podobne, to z tym miałam jakiś wewnętrzny problem. może powodowane było to tym, że znałam fabułę z filmu więc nie było dreszczyku emocji i niecierpliwego wyczekiwania co tam za chwilę się wydarzy. jednak książka jest bardzo dobra, a tamto to tylko moje bardzo subiektywne odczucia. mimo wszystko bardzo mi się podobała. a szczególnie ostatnie zdanie, które jakby w idealny sposób zakończyło całą fabułę.
teraz przypomniałam sobie na czym polegają recenzje. najpierw jakieś ogólne streszczenie potem ocena. zapomniałam, że ktoś mógł tego nie przeczytać.
a więc cała książka oparta jest na historii życia rodziny corleone. w szczególności dona corleone z synami i jego rodziny. wszystko to pięknie nazywa się rodzina a w rzeczywistości jest świetnie przemyślaną, mafijną siatką. don staje się ojcem chrzestnym wszystkich potrzebujących, którym pomaga, a od których w zamian oczekuje lojalności. śmierć i zabijanie jest dla nich chlebem powszednim, ale to wszystko po to by tym słabszym żyło się lepiej. mafia jak to mafia. ma wzloty i upadki, tak też w przypadku tejże rodziny. mieli gorsze dni/lata, ale wspólne działanie może wszystko naprawić.
choć momentami brutalna i niezgodna może z czyimiś poglądami to jednak piękna historia. przywiązania żon do swoich mężów. braterskiej miłości. ojcowskiego oddania. jak również miłości synów do ojca.
wszystko to w zgrabny sposób połączone kilkoma mniejszymi wątkami tak, że czytelnik nie ma czasu się znudzić. przemyślana i dobrze napisana książka. a dlaczego tylko siedem w mojej skali? sama nie wiem, na początku dałam osiem, ale stwierdziłam, że jednak czegoś dla mnie tam zabrakło. może muzyki w tle w czasie czytania? nie wiem. ale polecam przeczytać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
zapraszam do dyskusji i pozostawienia swojej opinii o moim pisaniu ;)