poniedziałek, 2 września 2013

57 - dziwnie

przypomniała mi się kolejna rzecz, o której miałam pisać w poście wakacyjnym. tak naprawdę to chciałam to pisać dużo wcześniej, od razu jak to zaobserwowałam ale jakoś nie wyszło. chodzi mianowicie o to, że chodząc po plaży widziałam całe rodziny (rodzice i dzieci), części rodzin (opiekun z dziećmi), pary starsze i młodsze, grupy przyjaciół/kolegów/koleżanek. i tylko jednego chłopaka, który wyglądał jakby był sam. sam przyszedł na plażę, sam siedział na ręczniku. i był tak strasznie smutny. nie wiem, może się mylę i gdzieś tam byli jego znajomi, a on po prostu miał gorszy dzień, ale może było tak jak mówię. i ludzie rzeczywiście są człowiekowi potrzebni w życiu?
ludzie, którzy wysłuchają, wesprą, (pogłaszczą po głowie), gdy jest źle i gdy jest dobrze. człowiek to istota stadna i choć ja czasem czuję, że wolałabym być wyalienowana to podejrzewam, że długo bym nie wytrzymała.
a czemu dziwnie? bo nie myślę. częściej niżbym chciała. nie myślę i czasem mogę ludzi wyprowadzać z równowagi. swoją natarczywością, infantylnym myśleniem i wyolbrzymianiem problemów. problemy może czasem mają rzeczywisty rozmiar, ale przekazane przeze mnie nabierają monstrualnych rozmiarów i powodują, że ludzie wkoło myślą, że coś ze mną nie tak. ja sama tak myślę. chociażby pisząc tego posta. 
ale czuję, że trudno będzie się zmienić i doceniam jeśli ktoś mimo wszystko trwa nadal gdzieś w pobliżu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

zapraszam do dyskusji i pozostawienia swojej opinii o moim pisaniu ;)